poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 7

Tydzień z Ginny i Pansy minął mi bardzo szybko.Świetnie się bawiłam z dziewczynami.Czas z nimi leciał naprawdę szybko.Przez większość czasu rozmawiałyśmy,oglądałyśmy filmy,chodziłyśmy na zakupy,wspólnie gotowałyśmy.Było przy tym dużo śmiechu.Ale podczas rozmów zdarzały się też bardziej poważne chwile.Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna rozmowa.

Siedziałyśmy w salonie,pijąc herbatę.Odpoczywałyśmy po całym dniu łażenia po sklepach.Ruda zaczęła rozmowę:
-Pansy,mogę Ci zadać pewne pytanie?Proszę Cię nie bierz tego do siebie,ale to mnie strasznie ciekawi-powiedziała Ginny.
-Jasne mów śmiało-odpowiedziała Parkinson.
-Jesteś naprawdę fajna jak na Ślizgonkę.Teraz tak siedzimy,spędzamy miło czas.Da się z Tobą normalnie porozmawiać.Czemu w szkole tak nie jest?Mam wrażenie,że w szkole jesteś inną osobą.Przepraszam,że to powiem,ale wtedy jesteś jakby głupsza-po tych słowach Ginny niepewnie spojrzała na Ślizgonkę.Mnie też to ciekawiło,więc niecierpliwie czekałam na odpowiedź.
-W Twoich słowach jest trochę racji Ginny.Zgrywam w szkole głupią,pustą panienkę.Tak po prostu jest lepiej.Owszem bolą mnie trochę te wyzwiska,ale już się przyzwyczaiłam.Ten ból jest niczym. Gdybym nie udawała przeżywałabym gorsze rzeczy.Pewnie za bardzo nie wiecie o czym mówię.Zgrywam idiotkę,żeby nie należeć do Śmierciożerców.Nie róbcie takiej zdziwionej miny.Pomyślcie same.Jestem z arystokratycznej rodziny.Voldemort ma już w szeregach mojego ojca.Zwykle po rodzicach dołączają do grona ich dzieci,więc ja też musiałabym być jedną z nich.A tak jako naiwna i głupia nastolatka,nie jestem mu potrzebna..Ta sytuacja ma naprawdę wiele plusów-zakończyła swoją wypowiedź Pansy.-Hmm...w sumie to całkiem niezły ten plan.Teraz wszystko rozumiem. -odpowiedziałam.Byłam pod wrażeniem jej sprytu.Ale też jej współczułam.Takie udawanie na pewno jest cholernie trudne. 

******

Siedziałam w kuchni i jadłam kolację wspominając chwile w towarzystwie dziewczyn.Nagle za oknem ujrzałam przepiękną brązową sowę.Wpuściłam ją do środka,dałam trochę wody i odebrałam list.Gdy spojrzałam na pismo od razu je rozpoznałam.List był od Wiktora.

Witaj Hermiono!
Co u Ciebie słychać?Mam nadzieję,że wszystko u Ciebie w porządku.Piszę do Ciebie,ponieważ organizuję  bal z okazji zakończenia wakacji.Mam nadzieję,że zaszczycisz moją imprezę swoją obecnością. Byłoby mi naprawdę miło,gdybyś się zgodziła.Proszę zastanów się nad tym i daj mi odpowiedź do środy.Pozdrawiam
                                                                                                                                          Wiktor Krum

****** 
 
Taaa daam.Oto jestem z nowym rozdziałem :) Wiem jest krótki,ale nie mogłam się powstrzymać.Musiałam dodać chociaż taki mały kawałeczek.
Jak Wam się podoba?Jak myślicie co będzie dalej?:)

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Proszę dodawajcie komentarze.Dla Was to chwila,a dla mnie to wiele radości.
Agata. xx

sobota, 22 marca 2014

UWAGA!UWAGA!

Wracam do Was po długiej przerwie.Konkursy,nauka oraz małe problemy osobiste trochę mnie wyczerpały.Choć miałam mnóstwo pomysłów na to opowiadanie,nie miałam czasu połączyć je w jedną całość.Teraz w miarę ogarnęłam moje myśli,więc  powinno być już lepiej.Sądzę,że w tym tygodniu możecie się spodziewać nowego rozdziału.
Tęsknił ktoś za mną?:)

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 6

Hej! Oto kolejny rozdział ,mam nadzieję,że się spodoba :) Zapraszam do czytania!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

******

Przebudziłam się o 7.Mimo że próbowałam zasnąć,nie dałam rady.Leżałam i myślałam o wczorajszym wieczorze.Najpierw to karaoke.Nadal nie mogę  uwierzyć,że naprawdę zaśpiewałam.Wygrałam ze swoim strachem.Zrobiłam krok w stronę nowej Hermiony Granger.Ale był jeszcze jeden powód dlaczego ciągle myślałam o tym występie.Tym powodem był ON i jego piękne szare tęczówki.Patrzył na mnie tak,jakbym była jedyną dziewczyną w klubie,jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie,jakbym była wyjątkowa.To było dziwne,ale też miłe i takie magiczne uczucie.Gdy patrzyłam w jego oczy czułam jakbym go znała od dawna.Czułam też,że jest dobrym człowiekiem i na pewno byłabym przy nim bezpieczna. Jednak to co się potem zdarzyło było jeszcze dziwniejsze.Pansy Parkinson.Ślizgonka ,która w szkole uprzykrzała mi życie, teraz śpi na dole w moim salonie.Nie wiem czemu postanowiłyśmy z Ginny jej pomóc,ale gdzieś w środku mnie jakiś cichy głosik podpowiada mi,że dobrze zrobiłyśmy.Owszem miałam obawy czy się dogadamy z Pansy,czy nadal będzie dla nas niemiła,ale byłam gotowa się z tym zmierzyć.Znów spojrzałam na zegarek.Dochodziła 8.Pora na śniadanie.Szybko wykonałam poranną toaletę,związałam włosy w kucyk,założyłam moje ulubione szorty,bluzkę i zeszłam na dół.W drodze do kuchni zajrzałam do salonu.Pansy nadal spała,więc poszłam przygotować śniadanie.Gdy kończyłam robić kanapki do kuchni weszła Ginny i Pansy.O dziwo Pansy miała na sobie moje szorty i koszulkę Rudej,która chyba zobaczyła moje zdziwione spojrzenie,bo powiedziała:
-Hej,pożyczyłam jej nasze ubrania.Przecież nie będzie cały dzień w piżamie.
-Faktycznie zapomniałam przyszykować Ci jakieś ubranie Pansy.Dzięki Ginny,że o tym pomyślałaś.No,ale nie stójcie tak.Zrobiłam śniadanie.
Usiadłyśmy we trójkę przy stole.Rozmowa niezbyt się kleiła,więc jadłyśmy w milczeniu.Po śniadaniu postanowiłam pozmywać,a Ginny przeglądała Proroka.Czarnowłosa siedziała i patrzyła na swoje dłonie.Widać,że chciała coś powiedzieć,ale się bała.Nie chciałam na nią naciskać,więc spokojnie skończyłam zmywać,nalałam sobie soku i usiadłam przy stole.Wtedy Pansy się odezwała.
-Dziękuję Granger.Tobie również wiele zawdzięczam Weasley.Dziękuję za wszystko.
-Hermiona-odpowiedziałam,a Pansy spojrzała na mnie dziwnie-Mam na imię Hermiona.
Ruda zaśmiała się,a później dołączyła do niej Pansy.Atmosfera od razu stała się milsza.Każda z nas przestała się już tak stresować.Nagle nie wiedzieć czemu powiedziałam,że Pansy może u mnie zostać ile chce.Ślizgonka była zdziwiona.Widać było,że zastanawia się nad odpowiedzią.
-Nie chcesz zostać,bo boisz się,że wszyscy w Hogwarcie będą gadać,że się z nami zadajesz?Boisz się o swoją reputację?-powiedziała trochę urażonym tonem Ginny-Spokojnie, nikt się o tym nie dowie.
-To nie o to chodzi.Po prostu ja przez tyle lat byłam dla Was,łagodnie mówiąc,niemiła.A Wy tak po prostu mi pomagacie.Ja się teraz naprawdę głupio czuję.Przepraszam za te wyzwiska i wszystkie złe rzeczy.Wybaczycie mi?
Wystarczyło jedno spojrzenie na Rudą i już wiedziałam,że pomyślałyśmy o tym samym.Pansy nie jest taka zła.Jest całkiem fajna jak na Ślizgonkę. Nie kontrolowałam siebie w tamtym momencie,bo podeszłam i ją przytuliłam.Po chwili Ginny zrobiła to samo.Tym gestem zakopałyśmy topór wojenny,a Pansy zgodziła się zostać u mnie 7 dni.
Zapowiadał się ciekawy tydzień.

******
Poranna mgła otaczała jedną z nieciekawych dzielnic Londynu.Obdrapane ściany budynków,wszędzie graffiti i wulgarne wyrazy,nieciekawe typy kręcące się po ulicach.To nie było miejsce,gdzie Ron chciałby się znaleźć.Ale musiał tu przyjść.Takie miejsce spotkania ustalił Jerry.Po chwili Rudzielec skręcił w  lewą uliczkę i ujrzał znajomą postać.
-Masz to co zawsze?-spytał Ron.
-Mam to,a nawet coś extra.Pytanie tylko czy ty masz kasę?-odpowiedział Jerry.
Po chwili Ron podał mu kopertę,a w zamian dostał mały woreczek z białym proszkiem.

******