sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 5

Kolejny króki rozdział.Niezbyt jestem z niego zadowolona,ale lepsze coś niż nic.
 
czytasz=komentujesz
 
********
 
Nie sądziłam,że mi się uda.Że przełamię swój strach.A jednak zrobiłam pierwszy krok w kierunku mojej zmiany.Teraz powinno być już z górki. Nagle cały świat przysłoniła mi burza rudych loków.
-Byłaś wspaniała.Nie wiedziałam,że masz tak piękny głos!-zachwycała się Ginny.-Dlaczego nie mówiłaś,że śpiewasz?
-Nic nie mówiłam,bo uważam,że nie mam jakiegoś wyjątkowego głosu.Dlatego nic nie mówiłam,ale cieszę się,że Ci się podobało.
-Z tego co widziałam to nie tylko mi się podobał Twój występ.Zrobiłaś niezłe show.
-Nie przesadzaj,Ginny.To nie było nic nadzwyczajnego.-postanowiłam zmienić temat-Wracamy już?
-Tak,możemy już wracać.Nie czuję już nóg-odpowiedziała Ruda i razem wyszłyśmy z klubu.Kiedy wyszłyśmy spojrzałam na niebo i zobaczyłam mnóstwo gwiazd.Noc była ciepła,więc zachciało mi się spaceru.
-Ginny,wiem,że bolą Cię nogi,ale zobacz jaka jest przepiękna noc.Wróćmy pieszo do mojego mieszkania.-spojrzałam na moją przyjaciółkę-To niedaleko-dodałam błagalnym tonem.
-Ok,zgadzam się.Ale jutro robisz mi śniadanie-odpowiedziała Ginny i razem ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Obie milczałyśmy i wpatrywałyśmy się w gwiazdy,ale cisza nie była krępująca. Nagle usłyszałam cichy szloch.
-Słyszałaś to?
-A co miałam słyszeć?-odpowiedziała Ruda.
Zatrzymałyśmy się i zaczęłyśmy nasłuchiwać.Z małej uliczki było słychać cichy płacz.Teraz nawet Ginny go usłyszała,bo spytała:
-I co teraz zrobimy?
-Jak to co?Musimy sprawdzić kto tam jest,może potrzebuje pomocy.-odpowiedziałam i bez wahania ruszyłam w stronę ciemnej uliczki.Znów zatrzymałam się ,aby zlokalizować skąd dochodzi płacz. Ktoś siedział niedaleko śmietnika.Gdy podeszłam bliżej okazało się,że to dziewczyna.Zamurowało mnie.Była posiniaczona,miała obdarte ubranie.Z jej prawego kolana spływała krew.Dziewczyna chyba nie zauważyła mnie,bo nadal siedziała i szlochała cichutko.Wtedy do akcji wkroczyła Ginny. Podeszła do dziewczyny i przytuliła ją.
-Chodź z nami.U nas będziesz bezpieczna-odezwała się Ginny. Nie spodziewałam się po mojej wybuchowej przyjaciółce takiej delikatności.Przeważnie Ruda była nieufna wobec nieznajomych,trzyłama ich na dystans.A teraz pocieszała jakąś dziewczynę.
-Tak,to dobry pomysł.Przenocujesz u mnie w domu.-postanowiłam się w końcu odezwać.
-Dziękuję za dobre chęci,ale czy zastanowiłaś się,Granger, kogo chcesz przyjąć do domu?-odezwała się dziewczyna i spojrzała na mnie.Pansy.Właśnie zaprosiłam do domu Pansy.Trudno,stało się.Nie mogłam tak jej zostawić,bo widać było,że ktoś ją skrzywdził. Spojrzałam na Ginny.Lekko pokiwała głową.W jej oczach wyczytałam,że ona również chce pomóc Parkinson. Chyba wpływ na jej decyzje miało to co ona sama przeszła.
-Już odechciało Wam się pomocy,prawda?-odezwała się czarnowłosa.
-To,że jesteś Ślizgonką niczego nie zmienia.Nadal chce Ci pomóc.Żadna z nas na tym nie ucierpni.Jedynie ucierpi Twoja ślizgońska duma.To co idziesz z nami?-mój głos wydawał się spokojny i opanowany,ale w środku rozsadzały mnie emocje.Nie wiedziałam jak się zachowa Pansy.
W jej oczach widać było niepewność,strach i rozpacz.
-Nie dam rady iść.Chyba skręciłam kostkę.-odpowiedziała po paru minutach namysłu.
-Będziemy Cię podtrzymywać.To niedaleko,więc jakoś damy radę-powiedziała Ginny i podała jej rękę.Wzięłam z niej przykład i również podałam rękę Ślizgonce.Kiedy wstawała,z jej ust wydobył się jęk bólu,ale dzielnie stawiała kolejne kroki.Po wędrówce,która zdawała się trwać wieczność dotarłyśmy do mojego domu.W domu nikogo nie było.W kuchni znalazłam kartkę od rodziców.Zostali na tydzień u cioci Sophie.Całe szczęście,że ich nie ma.Będziemy miały więcej czasu do opiekowania się Pansy. Wyjęłam z szafki eliksir słodkiego snu i eliksir  uśmierzający ból.Później przyniosłam jej piżamę. Pansy wykąpała się,przebrała w piżamę,zażyła eliksir na ból kostki i zasnęła od razu w salonie na kanapie.Eliksir nasenny nie był potrzebny.Ruda przykryła Ślizgonkę kocem.Chwilę stałyśmy i patrzyłyśmy jak Pansy spokojnie śpi.
-Chodź Ginny,pora spać.Dziś nic więcej nie możemy dla niej zrobić-objęłam przyjaciółkę ramieniem i poszłyśmy na górę.

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 4

Oto kolejny rozdział. Dziękuję Ci, Eve lin, za komentarz motywujący mnie do dalszego pisania.Ten rozdział jest dla Ciebie!  :)

Przepraszam,że w tym rozdziale zastosowałam trochę inny czas.W końcu zdecyduję się na coś i poprawię wszystkie rozdział.A na razie będzie co ma być ;D
Miłego czytania,
Agata.

czytasz=komentujesz
 
********
 
Budynek klubu Fan Factory  wyglądał jakby był stary i opuszczony. Ale to tylko pozory, bo w środku był to istny raj dla imprezowiczów .Ściany w kolorze beżowym idealnie współgrały z czarnymi kanapami,stolikami i krzesłami przy barze pełnym alkoholu. Neonowe światła były jedynym kolorowy akcentem w klubie.
Draco nie mógł odpędzić się od dziewczyn. Z resztą Blaise też nie mógł narzekać na brak zainteresowania. Przybycie Ślizgonów wywołało małe zamieszanie w klubie,bo każda chciała zatańczyć choć raz z jednym z nich. Chłopcy jak na urodzonych podrywaczy przystało nie protestowali.Wręcz przeciwnie cieszyli się,że mieli tak wielkie powodzenie.  Jednak nawet Ślizgoni nie mogli tańczyć bez przerwy. Gdy nie mieli już sił ,udali się do baru
- Nie wiem jak Ty,ale ja mam już dosyć tych panienek.
-Nie marudź Diable, gdyby nie ja to żadna na Ciebie nie spojrzałaby-odpowiedział ze śmiechem Draco.
- Dzięki,Ty to zawsze potrafisz mnie ...-urwał nagle Blaise i zaczął wpatrywać się w wejściowe drzwi,przez które niedawno weszła rudowłosa piękność w zielonej sukience.
-Stary,co jest?-zapytał Smok,ale przyjaciel odpowiedział mu dopiero po pewnym czasie.
- Ujrzałem Diablicę.Skradła moje serce.
-Nie pierdol głupot tylko pij.Nie wiem czy wiesz,ale wojna wisi w powietrzu,a Ty mi tu o jakiejś lasce gadasz.
- Goń się smoku.Jak chcesz to zgrywaj zimnego drania.Ja idę na poszukiwania mojej Diablicy.Ale na Ciebie też przyjdzie czas- odpowiedział Blaise i ruszył na poszukiwania nieznajomej, nieświadomy tego,że jeszcze dziś jego słowa się spełnią.
 
********
Ledwo weszłyśmy do klubu,a już zostałyśmy porwane do tańca. Nie spodziewałam się tego. Sądziłam,że nie zwrócę niczyjej uwagi. Tymczasem nie mogłam narzekać na brak zainteresowania.
Po pewnym czasie wyszłyśmy na zewnątrz ,aby zaczerpnąć świeżego powietrza.Gdy wróciłyśmy na salę znów nie mogłyśmy się odpędzić od  adoratorów.Koło północy ruszyłam do baru,aby trochę odpocząć.Nagle zgasły wszystkie światła,a po sali rozniósł się głos DJ'a.
-Panie i panowie nadszedł czas  na karaoke. Za chwilę spośród Was wylosuję jedną osobę,która zaśpiewa dla nas! Osobę , nad którą zapali się niebieskie światło,zapraszam na scenę.
Na sali zapanowała zupełna cisza. Każdy oczekiwał nad kim zapali się światło. Po paru minutach oczekiwaniach światło zatrzymało się...na mnie. To ja miałam wyjść na scenę i zaśpiewać. Uwielbiałam śpiew,ale nigdy nie występowałam przed taką publicznością.Miałaś się zmienić Idź to Twoja szansa odezwał się głosik w mojej głowie,a ja postanowiłam go posłuchać. Po chwili znalazłam się na scenie. Podeszłam do Dj'a i powiedziałam mu jaką melodię ma puścić. MUZYKA 
 
Baby when they look up at the sky
We’ll be shooting stars just passing by
You’ll be coming home with me tonight
We’ll be burning up like neon lights

Be still my heart cuz it’s freakin' out, freakin' out, right now
Shining like stars cuz we’re beautiful, we’re beautiful, right now
You’re all I see in all these places
You’re all I see in all these faces
So let’s pretend we’re running out of time, of time
 Gdy ujrzałam neonowe światła nade mną i dobrze bawiących się ludzi pod sceną, wiedziałam,że wybrałam dobrą piosenkę.
 
********
 
Draco siedział przy barze i pił kolejnego drinka. Właśnie zbliżała się północ, gdy po sali rozległ się głos DJ'a:
-Panie i panowie nadszedł czas  na karaoke. Za chwilę spośród Was wylosuję jedną osobę,która zaśpiewa dla nas! Osobę , nad którą zapali się niebieskie światło,zapraszam na scenę.
Merlinie, ale ci mugole mają rozrywki-pomyślał znudzony Smok.
Jego rozmyślania przerwały wiwaty i głośne okrzyki. Po reakcji tłumu domyślił się, że już znalazła się "ofiara" tej durnej zabawy. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki melodii, więc Ślizgon odwrócił się w stronę sceny, a to co tam zobaczył zaparło mu dech w piersi. Zgrabne nogi i sukienka podkreślająca kształty przyciągnęły jego wzrok. Długie, proste włosy okalały piękną twarz. A duże oczy hipnotyzowały spojrzeniem. Na dodatek wszyscy na sali byli zachwyceni jej głosem. Dziewczyna roztaczała wokół siebie magiczną aurę. Draco od razu wyczuł,że Jego Bogini  ma coś wspólnego z magią. Niestety nie dane było mu dłużej się nad tym zastanawiać,bo z wybiciem godziny dwunastej Bogini skończyła śpiewać i wtopiła się w tłum ludzi. Smok próbował ją odszukać,lecz zamiast niej napotkał Diabła,który przybity nieudanym poszukiwaniem Diablicy zapragnął wrócić do domu. 
 


wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 3

Hej.
Mam do Was wielką prośbę. Chodzi o komentarze. Proszę Was ,żebyście komentowali moje opowiadanie. Dla Was to parę chwil, a dla mnie parę godzin radości. Tak naprawdę to nie wiem czy mam dla kogo pisać, czy ktokolwiek to czyta. Piszcie nawet najbardziej nieprzychylne komentarze. Piszcie cokolwiek.

Miłego czytania!:)
 *******

Gęsta mgła otaczała Malfoy Manor. Dom był ponury i przerażający. Tylko w jednym oknie paliło się światło. Był to pokój Dracona Malfoya.Chłopak leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i tępo wpatrywał się w sufit. Jego oczy były puste i bez wyrazu,a w głowie kłębiły się tysiące myśli.

Czy tak ma wyglądać moje życie?Czy już zawsze będę musiał służyć temu psychopacie i mojemu ojcu? Dziwne. Jeszcze parę lat temu nigdy bym tak nie pomyślał.To On zmienił moje nastawienie. To dzięki niemu poczułem co to szczęście.Dzięki niemu zyskałem nowego przyjaciela.W sumie to nie wiem czy mogę nazwać go przyjacielem.Wiem jedno.Wrogami już na pewno nie jesteśmy.
Dzięki niemu czułem,że nie tylko mojej matce zależy na mnie. No właśnie czułem.Bo jego już nie ma.Odszedł na zawsze. Zostawił mnie i Pottera. Tak po prostu bez pożegnania odszedł i zostawił z tym wszystkim samego.

Draco tak bardzo skupiał się na swoich myślach,że nie usłyszał pukania do drzwi.Po chwili do pokoju w barwach srebra i zieleni  wszedł  jego najlepszy przyjaciel Blaise Zabini. Diabeł ujrzawszy swojego przyjaciela w fatalnym stanie wpadł na świetny pomysł.Dobra impreza i alkohol to lek na całe zło. Bez chwili wahania Blaise wziął stojącą na stoliku obok drzwi szklankę z wodą, podszedł do łóżka i bez skrupułów wylał ją na twarz Malfoya.
-Diable,co Ty do jasnej cholery wyprawiasz?-spytał Draco kiedy trochę się uspokoił.
-Jak to co? Rozbudzam Cię. Ile można tak leżeć i gapić się ten sufit? Są lepsze rzeczy do roboty.
-Naprzykład jakie?
-Mówi Ci coś nazwa ,,Fun Factory",Smoku?- odpowiedział pytaniem na pytanie Blaise.
-Nie,a powinna?
-No to od dziś Ci się będzie kojarzyć bardzo dobrze.Zabieram Cię na imprezę do tego mugolskiego klubu.Szykuj się.Masz 15 min.
-Ty i te Twoje diabelskie pomysły-odpowiedział Draco i ,co dziwne, bez większych protestów zniknął za drzwiami łazienki.
Po upływie kwadransa Smok wyszedł z łazienki ubrane w czarne jeansy i białą koszulę.
-Stary nie mogę tak iść. Jak ktoś mnie zobaczy w mugolskim klubie to ojciec mnie zabije.
-Draco proszę Cię nie obrażaj mnie. Sądzisz, że zapomniałem o tak ważnej rzeczy? Kiedy Ty robiłeś się na bóstwo ,choć i tak nigdy nie będziesz wyglądać lepiej ode mnie, to ja załatwiłem eliksir wielosokowy-Blaise podał przyjacielowi niewielką fiolkę.
-Skąd mam pewność,że nie zamienię się w jakiegoś ohydnego,pryszczatego mugola? Po Tobie, Diable, można się wszystkiego spodziewać.
-I znowu mnie obrażasz. Sprawdziłem wszystko. Zamienisz się w niezłe ciacho- tu Blaise znacząco poruszał brwiami.
-Merlinie, z kim ja się zadaję?-odpowiedział rozbawiony Draco i razem z przyjacielem opuścił pokój.
Równo o  20 znaleźli się w Fun Factory i od razu ruszyli do baru.

******
Mój pobyt u Ginny przedłużył się o tydzień. Nie mogłam zostawić moich przyjaciół. Choć świetnie bawiłam się z Rudą i chłopakami, to brakowało mi tylko babskich rozmów. Dlatego zaprosiłam Ginny do siebie.
Siedziałam i czekałam aż Ginny wyjdzie z łazienki. Pomysł z wyjściem na imprezę nie był taki zły. Zwłaszcza, że idziemy do jednego z lepszych klubów o nazwie Fun Factory. Choć jest to mugolski klub to nigdy tam nie byłam. Chyba tego mi było potrzeba. Beztroskiej zabawy. Zero problemów. Zero zmartwień. Tylko ja i Ginny. O właśnie. O wilku mowa. Spojrzałam w stronę drzwi od łazienki i czułam jak opada  mi szczęka. Przede mną  stała rudowłosa piękność w krótkiej zielonej sukience podkreślającej jej atuty i czarnych koturnach.
-I jak?-widziałam, że Ruda niecierpliwi się czekając na moją odpowiedź.
-Wow,Ginny - tylko tyle dałam radę z siebie wydusić- Wyglądasz wspaniale.
-Dziękuję. A dlaczego Ty jesteś jeszcze nie gotowa? Zaraz powinnyśmy wyjść.
-Bo nie mam się w co ubrać.(znacie to?bo ja tak ;D)W porównaniu do Ciebie ,Ginny ,ja nie posiadam pełnej szafy fajnych sukienek.
-Chyba mam coś akurat dla Ciebie ,Miona-powiedziała Ruda i po chwili podała mi czarną obcisłą sukienkę. Uśmiechnęłam się do niej w podzięce i zniknęłam za drzwiami łazienki. Sukienka pasowała idealnie. Była zwykła i prosta. Taka jak lubiłam. Pora pokazać się Ginny. Pomału wyszłam  łazienki.
Na mój widok na twarzy Rudej pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiedziałam, że  ta sukienka będzie dla Ciebie idealna. Teraz tylko trzeba coś zrobić z Twoimi włosami.Może je wyprostujesz?-zaproponowała Weasley.
Zgodziłam się na jej propozycję. Po ujarzmieniu moich włosów i wykonaniu lekkiego makijażu byłyśmy gotowe do wyjścia. Przed nami dłuuga noc.

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 2

Długo mnie tu nie było. Niestety nauczyciele nie odpuszczają mam masę nauki. Dziś kolejny krótki rozdział. Chyba wolę publikować takie krótkie teksty. Przynajmniej na razie tak będzie. Później może połączę  je w kilka dłuższych. Musicie zadowolić się tym co jest ;))
Miłego czytania!:)
                                               *****************************
Po wyjściu Wybrańca Ron długo siedział w swoim pokoju.Minuta po minucie analizował to co się wydarzyło.Na jego twarzy malował się strach,złość.Kiedy za oknem zaczęło się ściemniać zszedł na dół do salonu.Zastał tam Harrego czytającego Proroka.
-Piszą coś ciekawego? -spytał Rudy nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
-To co zawsze,czyli same kłamstwa.Znów nie ma żadnej wzmianki o wydarzeniach z Ministerstwa.Nie wiem jak udało im się to zataić -odparł Harry- Po Twojej minie widzę,że nie przyszedłeś rozmawiać o tych bzdurach,które wypisują,prawda?-Złoty Chłopiec odłożył gazetę na bok.
-No tak.Masz rację.Przyszedłem,żeby Cię przeprosić.Zachowałem się jak dupek.Obiecuję,że to się więcej nie powtórzy-wyznał Rudy.
-Nic mi nie obiecuj.To nie mi niszczysz życie tylko sobie,ale jestem Twoim przyjacielem,więc nie chcę żebyś dalej brał to
 świństwo.Czemu znowu wziąłeś?-Harry uważnie przypatrywał się przyjacielowi.
-Chodzi o to,że ja nie wiem co mam robić.Nie wiem jak zdobyć Hermionę.Nie wiem jak Ci pomóc po śmierci Syriusza.To wszystko mnie przerasta.Kiedy biorę to wszystko znika.Świat staje się lepszy,rozumiesz? Wtedy czuję się jak...jak ktoś przed kim nie ma żadnych przeszkód.Wydaje mi się,że wszystko mi się uda.A potem znowu nadchodzi bezdradność. Znów jestem nikim- odpowiada Ron chowajac twarz w dłoniach.
-Nie jesteś nikim.Jesteś wspaniałym przyjacielem,a to już coś.Mogę Ci pomóc uporać się z nałogiem.Tylko czy Ty tego chcesz?
-Chcę tego.Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Co tak bardzo chcesz synku?-do salonu weszła pani Weasley.
-Właśnie mówiłem mu,że chciałbym zostać aurorem-skłamał Rudy.
-To świetnie,że tak poważnie myślcie o przyszłości,ale teraz wolałabym,żebyście pomogli mi przygotować kolację-z kuchni dobiegł ich
 ,nie znoszący sprzeciwu, głos Molly. Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i niechętnie ruszyli do kuchni.

                                               ******************************

Co tu robił ten Ślizgon? I to z Ginny? Rozglądałam się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki,bo nie chciałam ,żeby mnie zobaczyli.Niewiele  myśląc ukryłam się za drzewem.Przesuwałam się pomału bliżej,żeby dowiedzieć się o czym rozmawiali.Wiedziałam,że nie powinnam,ale to Ślizgon ,a na dodatek kumpel Tlenionej Fredki.Coś musi być na rzeczy.
-Dziękuję,że tak się o mnie martwisz,ale proszę Cię idź już,Blaise. Jeszcze ktoś nas nakryje i będą kłopoty - nieśmiało mówiła Ginny.
-Jakby co wiesz, gdzie mnie szukać-odpowiedział Blaise i odszedł.
To dziwne.Spotkali się,ale obyło się bez wyzwisk,kłótni i śmiertelnych zaklęć.Tak,coś się święciło,a ja musiała się wszystkiego dowiedzieć.Miałam już nawet pewien plan.Ruda nadal stała w tym samym miejscu i spoglądała w dal.Postanowiłam działać.
-Cześć Ginny.-przywitałam się z nią-Nareszcie Cię znalazłam.Czemu nie powiedziałaś,że wybierasz się nad jezioro?Wiesz jak bardzo lubię to miejsce.
-Heej.Yyy..no,wiesz chciałam sama się przejść- odpowiedziała szybko Ruda- Długo stałaś za drzewem?
-Za jakim drzewem?O czym mówisz?
-Hermiono, czy Ty myślisz,że jestem aż tak głupia?Widziałam kawałek Twojej koszuli wystającej zza drzewa.-powiedziała Ginny i groźnie na mnie spoglądała.-Dużo słyszałaś?
-Niewiele.Przepraszam Cię.Nie powinnam- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.Byłam przygototwana na wybuch złości ,lecz zamiast tego usłyszałam jej perlisty śmiech. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-No co tak patrzysz?Nie jestem na Ciebie zła.Ja chyba też bym podsłuchiwała,gdybym zobaczyła Cię z Malfoy'em-powiedziała Ruda i znów wybuchnęła śmiechem,a ja śmiałam się razem z nią.Kiedy przeszła nam głupawka znów zaczęłam temat jej spotkania ze Ślizgonem
-Powiesz co chciał Blaise?
-Tak,już dawno powinnam to zrobić.Przyszedł tu,żeby spytać jak się czuję.Bo widzisz,on...mi pomógł.
Znów spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Czy Ty musisz tak na mnie patrzeć?Blaise okazał się miłym i sympatycznym Ślizgonem-odpowiedziała Ginny-Jak dalej będziesz tak spoglądać to Ci nic nie powiem.
-Okej,już będę grzeczna-powiedziałam to i usiałam  wygodnie na trawie.Po chwili Ruda usiadła koło mnie.
-Nie wiem od czego zacząć.To jest dla mnie trudne.Będę musiała to przeżyć jeszcze raz.Proszę Cię tylko o jedno nie przerywaj mi-kiwam głową na znak,że się zgadzam,więc Ginny zaczyna mówić:
-Około tygodnia po wydarzeniach w Ministerstwie poszłam się przejść nad jezioro.Chciałam się przejść,pobyć sama.Ty,Harry i Ron nie byliście zbyt rozmowni.Z resztą ja też wtedy żałowałam,że Syriusz zginął,bo go bardzo lubiłam.No,ale do czego dążę.Zasiedziałam i było już sporo po ciszy nocnej. Szłam jak najciszej,żeby nie przyłapał mnie woźny.Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i przyłożył mi rękę do ust.Próbowałam się wyrwać,ale nie dałam rady.Zostałam wciągnięta, do którejś z klas na 3 piętrze. Czułam już rękę mojego napastnika nad bluzką,więc znowu zaczęłam się wyrywać- na twarzy Rudej pojawiły się łzy-I wtedy zjawił się Blaise.On mnie uratował.Zaprowadził mnie do swojego dormitorium,zaopiekował się mną.To dzięki niemu nie stało się nic gorszego-zakończyła cicho Ginny.
Po raz pierwszy od paru lat nie wiedziałam co mam odpowiedzieć,więc po prostu przytuliłam ją.Długo jeszcze płakała,a ja cierpliwe czekałam aż się uspokoi.Widocznie męczyło ją to od dawna,a ja nic nie zauważyłam.Nie zasługiwałam na miano jej przyjaciółki. Kolejną rzeczą,którą musiałam zmienić w tym roku był czas dla przyjaciół. W tamtym momencie myślałam tylko o jednym:już nigdy nie pozwolę ich skrzywdzić..

środa, 16 października 2013

Rozdział 1

Na początku chcę podziękować za wszystkie wejścia na bloga.Choć jest ich mało to strasznie mnie motywują ;) Dziękuję ;*

Dzisiejszy rozdział też jest krótki,ale teraz przez naukę  nie mam za dużo czasu na pisanie.Przepraszam za wszelkie błędy.
Miłego czytania!;)

 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wyłączyłam budzik i niechętnie wstałam .Od razu poszłam do łazienki. Po krótkiej porannej toalecie ,ubrana w zwykłe jeansy i niebieską koszulę,równo o 10 zeszłam na dół. Z kuchni wydobywał się piękny zapach naleśników. Zatrzymałam się w drzwiach i przyglądałam się rodzicom. Są tyle lat ze sobą, a nadal się tak mocno kochają i rozumieją bez słów. Para idealna. Ciekawe czy ja też będę kiedyś  tak szczęśliwa jak oni?
-Wolisz naleśniki z czekoladą czy dżemem?-z rozmyślań wyrwał mnie ciepły głos mamy.
-Z dżemem-odpowiedziałam i usiadłam przy stole.
-Ginny zaprosiła mnie na weekend ,a ja się  zgodziłam .Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu.
-Oczywiście, że nie. Rozumiemy, że przyjaciele teraz Ciebie potrzebują-odpowiedział tata, a ja wstałam i pocałowałam najpierw mamę, a później tatę w policzek. Cieszyłam się, że mam takich wspaniałych rodziców.
Po śniadaniu i krótkiej rozmowie z rodzicami poszłam na górę, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Później wzięłam garść proszku Fiuu i wrzuciłam go do kominka. Po chwili byłam już w Norze.

                                                       ******************

Harry siedział zamyślony w pokoju Rona. Jego przyjaciel wyszedł gdzieś bez słowa. Wybraniec  pomyślał, że Rudy znowu popadł w nałóg, ale szybko odrzucił od siebie tę myśl. Teraz miał ważniejsze sprawy do przemyślenia. Głównie myślał o Syriuszu. Najpierw zginęli  rodzice,a teraz on. Życie nie ma sensu.Ponure myśli przerwało wejście Hermiony.

                                                        ******************
Pierwsza przywitała mnie Ginny. Po jej minie widziałam, że nie jest najlepiej.
-Jest na górze w pokoju Rona-powiedziała i poszła do kuchni.
Weszłam na górę pomału chcąc oddalić chwilę rozmowy jak najbardziej się da. Przed  drzwiami wahałam się chwilę.Po chwili otworzyłam drzwi i zobaczyłam Wybrańca siedzącego na łóżko. Bez słowa podeszłam i przytuliłam go. Harry odwzajemnił uścisk. Czułam,że chyba tego potrzebuje najbardziej.Zwykłego przytulenia, obecności drugiej osoby.
-Jak się czujesz?-zaczęłam rozmowę.
-Szczerze? Jak morderca-odpowiedział cicho.
-Harry nie mów tak.To nie Twoja wina.
-Nie oszukujmy się. Oboje wiemy, że to ja zawiniłem. Gdybym nie był tak głupi i nie poszedłbym do ministerstwa on nadal by żył. To ja go zabiłem. Z resztą naraziłem Was wszystkich na niebezpieczeństwo. Nie powinienem tego robić. Jestem mordercą i nikim więcej. Powinienem zginąć razem z nim.
-Posłuchaj mnie uważnie. To nie Twoja wina. I nie mów więcej takich głupot. Skąd miałeś wiedzieć ,że to pułapka? Harry proszę Cię nie obwiniaj się o to. Stało się i nie możesz tego odwrócić, ale jest coś co możesz zrobić. Możesz dalej żyć normalnie .Takie siedzenie nic nie pomoże.Jestem pewna, że Syriusz nie chciałby ,żebyś się tym obwiniał. Wiem,że Cię to boli, ale masz jeszcze mnie, Ginny i Rona. Pamiętaj o tym-powiedziałam i znów go przytuliłam.
-Dziękuję. Za wszystko.
Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wpadł Ron. Kiedy zauważył mnie i Harrego wpadł w furię.
-Hermiono ,co ty wyprawiasz? A Ty, Harry, tak rozpaczasz po śmierci Syriusza, zabawiając się z nią?Zawiodłem się na Tobie.
Patrzyłam z niedowierzeniem na Rona. Takie rzeczy mówił mój przyjaciel? Skierowałam się ku drzwiom. Wychodząc powiedziałam:
-Jesteś idiotą Ron, wiesz?
                                               *************************
-Niezły z Ciebie przyjaciel,Harry.
-Ron, co Ty pieprzysz? Między nami nic nie ma. To tylko przyjaciółka, a Ty wpadasz tu i robisz awanturę o nie wiadomo co -odpowiedział zdenerwowany Wybraniec-A może Ty znowu bierzesz?
-Odwal się-odpowiedział ze złością Ron.
-Nie odwalę się.Stary czy Ty wiesz co robisz? Ja dłużej nie będę Cię kryć.Sądzę,że Hermionie to by się nie spodobało-po tych słowach  Harry wyszedł zostawiając Rudego samego ze swoimi myślami.
                                              
                                              *************************

Schodząc opanowałam emocje.Nie chciałam ,żeby Ginny zauważyła moją złość.Ona i tak ma już dużo zmartwień. Weszłam do kuchni,ale nie dostrzegłam jej  nigdzie.Pomyślałam,że pewnie jest nad jeziorem. Zostawiłam na stole karteczkę dla pani Weasley  z informacją gdzie jesteśmy i wyszłam. Po paru minutach byłam już prawie na miejscu. Jeszcze tylko kilka  kroków .Naglę zatrzymałam się i nie wierzyłam własnym oczom. Czego on tu szukał?

czwartek, 10 października 2013

Prolog

Właśnie mijał kolejny upalny dzień sierpnia.Kolejny zmarnowany dzień. Miałam powtórzyć materiał z poprzednich lat,a zamiast tego leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit. Nagle usłyszałam ciche pukanie w szybę.Leniwie odwróciłam głowę w stronę okna i zobaczyłam starego Errola.Podeszłam do okna i odebrałam list.Wróciłam z powrotem na łóżko i przeczytałam list od Ginny. Zaprosiła mnie na weekend do Nory. O dziwo nie cieszyłam się z tego powodu. Po śmierci Syriusza wszyscy staliśmy się dziwnie milczący i smutni. Właśnie o tym rozmyślałam zanim dostałam zaproszenie. O śmierci. W wieku 16 lat moją jedyną rozrywką jest nauka.Życie ucieka mi między palcami,bo zamiast z niego korzystać to ja ślęczę nad książkami. Tyle rzeczy mnie omija.Nic dziwnego,że nazywają mnie Panną-Wiem-To-Wszystko.
W głowie usłyszałam cichy głosik,który szeptał ,,pora na zmianę". Z niechęcią stwierdziłam,że ten głosik miał rację.Musiałam się zmienić,zacząć żyć. Nauka nie ucieknie. Życie przecież jest tak kruche,więc szkoda je marnować. Od jutra będę korzystać z życia,będę się uśmiechać, nie pozwolę się obrażać i wyzywać od szlam.Wszyscy zobaczą,że ja też potrafię się bawić i nie przejmować się nauką. Będę taką jaką zawsze chciałam być. Będę nową  Hermioną Granger.
Teraz została sprawa listu.Po rozstrzygnięciu za i przeciw zdecydowałam się na weekend u Ginny.Harry stracił właśnie ojca chrzestnego,a Ruda nie potrafiła go pocieszyć,więc byłam tam potrzebna.Podeszłam do biurka i napisałam na kartce parę słów

                                                                   Będę jutro o 12.
                                                                           Hermiona.
Tym ,krótkim prologiem zaczynam moje pierwsze w życiu opowiadanie Dramione. Mam nadzieję,że się spodoba ;)
Agata.