czwartek, 28 stycznia 2016

WATTPAD ZAMIAST BLOGA, WAŻNE INFORMACJE O OPOWIADANIU

UWAGA,UWAGA
TAK JAK JEST NAPISANE W TYTULE, PRZENOSZĘ SIĘ NA STRONĘ WATTPAD. BĘDĘ KONTYNUOWAĆ TO OPOWIADANIE ALE POD INNYM TYTUŁEM-"CAN YOU FEEL MY HEART?". NA RAZIE JEST TAM TYLKO PROLOG. WSZYSTKO CO OPUBLIKOWAŁAM NA TYM BLOGU MAM ZAMIAR TROCHĘ POZMIENIAĆ I OPUBLIKOWAĆ NA WATTPADZIE.
SERDECZNIE ZAPRASZAM :)

LINK DO OPOWIADANIA:

!!!!     https://www.wattpad.com/213601637-can-you-feel-my-heart-prolog   !!!!


a tak wygląda okładka opowiadania :) 


niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 8

Witajcie kochani!
Od opublikowania 7 rozdziału minął ponad rok.Przepraszam za opuszczenie bloga na tak długo.Zabrakło mi chęci i czasu do pisania,ale już wracam. Jeden komentarz sprawił,że się uśmiechnęłam. Zwykłe pytanie " Kiedy kolejny rozdział?" dało mi naprawdę bardzo dużo chęci i motywacji do pisania. Dziękuję,mam nadzieję,że dalej będziecie mnie motywować takimi komentarzami:) 

Znów dodaję krótki fragment. Wiem,że wszystkie rozdziały do tej pory były krótkie, ale wynagrodzę Wam to następnym rozdziałem :) Jednak,aby nie było zbyt kolorowo następny rozdział pojawi się dopiero 29.05 , ponieważ w ten weekend wyjeżdżam nad morze.
Przepraszam za wszystkie błędy.Miłego czytania!:)

czytasz = komentujesz 

* * * * * *

W gustownie umeblowanym pokoju panowała napięta atmosfera. Słychać było jedynie kroki młodego Kruma, który nerwowo chodził po pokoju.
-Wiktorze, usiądź wreszcie- poprosiła pani Krum.
Chłopak spojrzał na nią spode łba, lecz spełnij jej prośbę. Gdy usiadł,jego matka znowu podjęła próbę rozmowy.
-Wiktorze zamiast zachowywać się jak rozkapryszone dziecko,powiedz mi o co chodzi.
-To miał być mój bal, a Ty jak zawsze wtrąciła swoje trzy grosze. Nie chcę tych wszystkich bogatych dzieciaków na moim przyjęciu- Krum znowu zrobił nadąsaną minę.
-Synku-matka, która do tej pory stała przy oknie, usiadła w fotelu i spojrzała z uwagą na Wiktora- wiesz,że jako światowej sławy zawodnik jesteś zobowiązany do utrzymywania kontaktów z tymi "bogatymi dzieciakami". O tym balu jest już głośno, nie ukryjesz tego faktu przed światem. Jeśli ich nie zaprosisz, mogą się poczuć urażeni,a tym sami mogą stać się Twoimi wrogami. Ja też nie za wszystkimi przepadam,ale cóż poradzę? Taka jest cena sławy kochanie.
Wiktor podszedł do matki i przytulił ją.
-Masz rację mamo.Przepraszam za swoje zachowanie. Jednak nadal mam pewne zastrzeżenia...naprawdę muszę zapraszać Malfoy'a?
-Tak.To ceniona rodzina w magicznym świecie ,więc nie możemy go pominąć. To mogłoby zostać źle odebrane przez..
Nie dane było pani Krum dokończenie zdania, ponieważ do okna zapukała sowa. 
-To od Hermiony!-krzyknął uradowany Wiktor i od razu zabrał się za otwieranie listu- Zgodziła się przyjść na bal!
-To świetnie.Może wreszcie przedstawisz mi swoją przyjaciółkę- odparła kobieta i obdarzyła syna ciepłym uśmiechem.
-Oczywiście,że ją poznasz- odparł Wiktor i ruszył ku drzwiom.
-Zaczekaj!-zawołała za nim matka-Co z młodym Malfoy'em? Mam kazać wysłać mu zaproszenie?
- Ach..niech stracę! Wyślij.

* * * * * *

Mały skrzat niepewnie wślizgnął się do jadalni.Ze wzrokiem wbitym w ziemię,zbliżył się do stołu,przy którym siedziały trzy,jasnowłose postaci i pochylił głowę. Jego nos prawie dotykał ziemi.
-Czego chcesz?-rozległ się zimny głos Lucjusza.
-Przyniosłem list do panicza Dracona- pisnął skrzat i wyciągnął rękę z kopertą w kierunku pana. Malfoy rzucił okiem na nadawcę listu i podał go synowi.Skinieniem głowy nakazał skrzatowi wyjście. Draco ostrożnie otworzył kopertę i przeczytał list.
-To od Wiktora Kruma-powiedział Draco- Zaprasza mnie na bal.
- Masz ochotę iść, kochanie?- spytała Narcyza.
-Jego obowiązkiem jest reprezentowanie rodziny. Godne reprezentowanie. Krum to znana osoba,a jego bal jest niezwykłym wydarzeniem,więc pójdziesz tam czy tego chcesz, czy nie- odpowiedział senior.
-Oczywiście ojcze.
-Kiedy odbędzie się przyjęcie?-ponownie odezwała się Narcyza.
-Za tydzień.
Matka przyjrzała się jedynemu synowi.Nie zauważyła nic niepokojącego, więc powróciła do posiłku.

* * * * * *

Ponad dwie godziny przesiedziałam przed szafą. Była ogromna,lecz nic w niej nie było. Żadnych wystrzałowych, oszałamiających sukienek. Żadnej kreacji odpowiedniej na bal. Przyjęcie u Wiktora zbliżało się wielkimi krokami,a ja nie miałam w co się ubrać. W takim opłakanym stanie,znalazła mnie mama.
-Co robisz,kochanie?-spytała z zaciekawieniem w głosie.
-Szukam sukienki na bal. 
-Och bal....jak byłam w Twoim wieku uwielbiałam różnego rodzaju przyjęcia i imprezy.Ach co to były za czasy!- rozmarzyła się moja mama. Spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Z chęcią wysłucham Twoich opowieści,ale one nie rozwiążą mojego problemu.
-A mi się wydaje,że właśnie rozwiążą...- mama wstała i wyszła z pokoju. Słyszałam jak wchodzi na strych. Po chwili wróciła z wielkim pudłem.
-Co to jest?- spojrzałam na pudło ze zdziwieniem.
-Koło ratunkowe- odpowiedziała mama z tajemniczym uśmiechem na ustach, wychodząc z pokoju.
Mama oszalała.Byłam tego na sto procent pewna.

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 7

Tydzień z Ginny i Pansy minął mi bardzo szybko.Świetnie się bawiłam z dziewczynami.Czas z nimi leciał naprawdę szybko.Przez większość czasu rozmawiałyśmy,oglądałyśmy filmy,chodziłyśmy na zakupy,wspólnie gotowałyśmy.Było przy tym dużo śmiechu.Ale podczas rozmów zdarzały się też bardziej poważne chwile.Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna rozmowa.

Siedziałyśmy w salonie,pijąc herbatę.Odpoczywałyśmy po całym dniu łażenia po sklepach.Ruda zaczęła rozmowę:
-Pansy,mogę Ci zadać pewne pytanie?Proszę Cię nie bierz tego do siebie,ale to mnie strasznie ciekawi-powiedziała Ginny.
-Jasne mów śmiało-odpowiedziała Parkinson.
-Jesteś naprawdę fajna jak na Ślizgonkę.Teraz tak siedzimy,spędzamy miło czas.Da się z Tobą normalnie porozmawiać.Czemu w szkole tak nie jest?Mam wrażenie,że w szkole jesteś inną osobą.Przepraszam,że to powiem,ale wtedy jesteś jakby głupsza-po tych słowach Ginny niepewnie spojrzała na Ślizgonkę.Mnie też to ciekawiło,więc niecierpliwie czekałam na odpowiedź.
-W Twoich słowach jest trochę racji Ginny.Zgrywam w szkole głupią,pustą panienkę.Tak po prostu jest lepiej.Owszem bolą mnie trochę te wyzwiska,ale już się przyzwyczaiłam.Ten ból jest niczym. Gdybym nie udawała przeżywałabym gorsze rzeczy.Pewnie za bardzo nie wiecie o czym mówię.Zgrywam idiotkę,żeby nie należeć do Śmierciożerców.Nie róbcie takiej zdziwionej miny.Pomyślcie same.Jestem z arystokratycznej rodziny.Voldemort ma już w szeregach mojego ojca.Zwykle po rodzicach dołączają do grona ich dzieci,więc ja też musiałabym być jedną z nich.A tak jako naiwna i głupia nastolatka,nie jestem mu potrzebna..Ta sytuacja ma naprawdę wiele plusów-zakończyła swoją wypowiedź Pansy.-Hmm...w sumie to całkiem niezły ten plan.Teraz wszystko rozumiem. -odpowiedziałam.Byłam pod wrażeniem jej sprytu.Ale też jej współczułam.Takie udawanie na pewno jest cholernie trudne. 

******

Siedziałam w kuchni i jadłam kolację wspominając chwile w towarzystwie dziewczyn.Nagle za oknem ujrzałam przepiękną brązową sowę.Wpuściłam ją do środka,dałam trochę wody i odebrałam list.Gdy spojrzałam na pismo od razu je rozpoznałam.List był od Wiktora.

Witaj Hermiono!
Co u Ciebie słychać?Mam nadzieję,że wszystko u Ciebie w porządku.Piszę do Ciebie,ponieważ organizuję  bal z okazji zakończenia wakacji.Mam nadzieję,że zaszczycisz moją imprezę swoją obecnością. Byłoby mi naprawdę miło,gdybyś się zgodziła.Proszę zastanów się nad tym i daj mi odpowiedź do środy.Pozdrawiam
                                                                                                                                          Wiktor Krum

****** 
 
Taaa daam.Oto jestem z nowym rozdziałem :) Wiem jest krótki,ale nie mogłam się powstrzymać.Musiałam dodać chociaż taki mały kawałeczek.
Jak Wam się podoba?Jak myślicie co będzie dalej?:)

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Proszę dodawajcie komentarze.Dla Was to chwila,a dla mnie to wiele radości.
Agata. xx

sobota, 22 marca 2014

UWAGA!UWAGA!

Wracam do Was po długiej przerwie.Konkursy,nauka oraz małe problemy osobiste trochę mnie wyczerpały.Choć miałam mnóstwo pomysłów na to opowiadanie,nie miałam czasu połączyć je w jedną całość.Teraz w miarę ogarnęłam moje myśli,więc  powinno być już lepiej.Sądzę,że w tym tygodniu możecie się spodziewać nowego rozdziału.
Tęsknił ktoś za mną?:)

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 6

Hej! Oto kolejny rozdział ,mam nadzieję,że się spodoba :) Zapraszam do czytania!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

******

Przebudziłam się o 7.Mimo że próbowałam zasnąć,nie dałam rady.Leżałam i myślałam o wczorajszym wieczorze.Najpierw to karaoke.Nadal nie mogę  uwierzyć,że naprawdę zaśpiewałam.Wygrałam ze swoim strachem.Zrobiłam krok w stronę nowej Hermiony Granger.Ale był jeszcze jeden powód dlaczego ciągle myślałam o tym występie.Tym powodem był ON i jego piękne szare tęczówki.Patrzył na mnie tak,jakbym była jedyną dziewczyną w klubie,jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie,jakbym była wyjątkowa.To było dziwne,ale też miłe i takie magiczne uczucie.Gdy patrzyłam w jego oczy czułam jakbym go znała od dawna.Czułam też,że jest dobrym człowiekiem i na pewno byłabym przy nim bezpieczna. Jednak to co się potem zdarzyło było jeszcze dziwniejsze.Pansy Parkinson.Ślizgonka ,która w szkole uprzykrzała mi życie, teraz śpi na dole w moim salonie.Nie wiem czemu postanowiłyśmy z Ginny jej pomóc,ale gdzieś w środku mnie jakiś cichy głosik podpowiada mi,że dobrze zrobiłyśmy.Owszem miałam obawy czy się dogadamy z Pansy,czy nadal będzie dla nas niemiła,ale byłam gotowa się z tym zmierzyć.Znów spojrzałam na zegarek.Dochodziła 8.Pora na śniadanie.Szybko wykonałam poranną toaletę,związałam włosy w kucyk,założyłam moje ulubione szorty,bluzkę i zeszłam na dół.W drodze do kuchni zajrzałam do salonu.Pansy nadal spała,więc poszłam przygotować śniadanie.Gdy kończyłam robić kanapki do kuchni weszła Ginny i Pansy.O dziwo Pansy miała na sobie moje szorty i koszulkę Rudej,która chyba zobaczyła moje zdziwione spojrzenie,bo powiedziała:
-Hej,pożyczyłam jej nasze ubrania.Przecież nie będzie cały dzień w piżamie.
-Faktycznie zapomniałam przyszykować Ci jakieś ubranie Pansy.Dzięki Ginny,że o tym pomyślałaś.No,ale nie stójcie tak.Zrobiłam śniadanie.
Usiadłyśmy we trójkę przy stole.Rozmowa niezbyt się kleiła,więc jadłyśmy w milczeniu.Po śniadaniu postanowiłam pozmywać,a Ginny przeglądała Proroka.Czarnowłosa siedziała i patrzyła na swoje dłonie.Widać,że chciała coś powiedzieć,ale się bała.Nie chciałam na nią naciskać,więc spokojnie skończyłam zmywać,nalałam sobie soku i usiadłam przy stole.Wtedy Pansy się odezwała.
-Dziękuję Granger.Tobie również wiele zawdzięczam Weasley.Dziękuję za wszystko.
-Hermiona-odpowiedziałam,a Pansy spojrzała na mnie dziwnie-Mam na imię Hermiona.
Ruda zaśmiała się,a później dołączyła do niej Pansy.Atmosfera od razu stała się milsza.Każda z nas przestała się już tak stresować.Nagle nie wiedzieć czemu powiedziałam,że Pansy może u mnie zostać ile chce.Ślizgonka była zdziwiona.Widać było,że zastanawia się nad odpowiedzią.
-Nie chcesz zostać,bo boisz się,że wszyscy w Hogwarcie będą gadać,że się z nami zadajesz?Boisz się o swoją reputację?-powiedziała trochę urażonym tonem Ginny-Spokojnie, nikt się o tym nie dowie.
-To nie o to chodzi.Po prostu ja przez tyle lat byłam dla Was,łagodnie mówiąc,niemiła.A Wy tak po prostu mi pomagacie.Ja się teraz naprawdę głupio czuję.Przepraszam za te wyzwiska i wszystkie złe rzeczy.Wybaczycie mi?
Wystarczyło jedno spojrzenie na Rudą i już wiedziałam,że pomyślałyśmy o tym samym.Pansy nie jest taka zła.Jest całkiem fajna jak na Ślizgonkę. Nie kontrolowałam siebie w tamtym momencie,bo podeszłam i ją przytuliłam.Po chwili Ginny zrobiła to samo.Tym gestem zakopałyśmy topór wojenny,a Pansy zgodziła się zostać u mnie 7 dni.
Zapowiadał się ciekawy tydzień.

******
Poranna mgła otaczała jedną z nieciekawych dzielnic Londynu.Obdrapane ściany budynków,wszędzie graffiti i wulgarne wyrazy,nieciekawe typy kręcące się po ulicach.To nie było miejsce,gdzie Ron chciałby się znaleźć.Ale musiał tu przyjść.Takie miejsce spotkania ustalił Jerry.Po chwili Rudzielec skręcił w  lewą uliczkę i ujrzał znajomą postać.
-Masz to co zawsze?-spytał Ron.
-Mam to,a nawet coś extra.Pytanie tylko czy ty masz kasę?-odpowiedział Jerry.
Po chwili Ron podał mu kopertę,a w zamian dostał mały woreczek z białym proszkiem.

******

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 5

Kolejny króki rozdział.Niezbyt jestem z niego zadowolona,ale lepsze coś niż nic.
 
czytasz=komentujesz
 
********
 
Nie sądziłam,że mi się uda.Że przełamię swój strach.A jednak zrobiłam pierwszy krok w kierunku mojej zmiany.Teraz powinno być już z górki. Nagle cały świat przysłoniła mi burza rudych loków.
-Byłaś wspaniała.Nie wiedziałam,że masz tak piękny głos!-zachwycała się Ginny.-Dlaczego nie mówiłaś,że śpiewasz?
-Nic nie mówiłam,bo uważam,że nie mam jakiegoś wyjątkowego głosu.Dlatego nic nie mówiłam,ale cieszę się,że Ci się podobało.
-Z tego co widziałam to nie tylko mi się podobał Twój występ.Zrobiłaś niezłe show.
-Nie przesadzaj,Ginny.To nie było nic nadzwyczajnego.-postanowiłam zmienić temat-Wracamy już?
-Tak,możemy już wracać.Nie czuję już nóg-odpowiedziała Ruda i razem wyszłyśmy z klubu.Kiedy wyszłyśmy spojrzałam na niebo i zobaczyłam mnóstwo gwiazd.Noc była ciepła,więc zachciało mi się spaceru.
-Ginny,wiem,że bolą Cię nogi,ale zobacz jaka jest przepiękna noc.Wróćmy pieszo do mojego mieszkania.-spojrzałam na moją przyjaciółkę-To niedaleko-dodałam błagalnym tonem.
-Ok,zgadzam się.Ale jutro robisz mi śniadanie-odpowiedziała Ginny i razem ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Obie milczałyśmy i wpatrywałyśmy się w gwiazdy,ale cisza nie była krępująca. Nagle usłyszałam cichy szloch.
-Słyszałaś to?
-A co miałam słyszeć?-odpowiedziała Ruda.
Zatrzymałyśmy się i zaczęłyśmy nasłuchiwać.Z małej uliczki było słychać cichy płacz.Teraz nawet Ginny go usłyszała,bo spytała:
-I co teraz zrobimy?
-Jak to co?Musimy sprawdzić kto tam jest,może potrzebuje pomocy.-odpowiedziałam i bez wahania ruszyłam w stronę ciemnej uliczki.Znów zatrzymałam się ,aby zlokalizować skąd dochodzi płacz. Ktoś siedział niedaleko śmietnika.Gdy podeszłam bliżej okazało się,że to dziewczyna.Zamurowało mnie.Była posiniaczona,miała obdarte ubranie.Z jej prawego kolana spływała krew.Dziewczyna chyba nie zauważyła mnie,bo nadal siedziała i szlochała cichutko.Wtedy do akcji wkroczyła Ginny. Podeszła do dziewczyny i przytuliła ją.
-Chodź z nami.U nas będziesz bezpieczna-odezwała się Ginny. Nie spodziewałam się po mojej wybuchowej przyjaciółce takiej delikatności.Przeważnie Ruda była nieufna wobec nieznajomych,trzyłama ich na dystans.A teraz pocieszała jakąś dziewczynę.
-Tak,to dobry pomysł.Przenocujesz u mnie w domu.-postanowiłam się w końcu odezwać.
-Dziękuję za dobre chęci,ale czy zastanowiłaś się,Granger, kogo chcesz przyjąć do domu?-odezwała się dziewczyna i spojrzała na mnie.Pansy.Właśnie zaprosiłam do domu Pansy.Trudno,stało się.Nie mogłam tak jej zostawić,bo widać było,że ktoś ją skrzywdził. Spojrzałam na Ginny.Lekko pokiwała głową.W jej oczach wyczytałam,że ona również chce pomóc Parkinson. Chyba wpływ na jej decyzje miało to co ona sama przeszła.
-Już odechciało Wam się pomocy,prawda?-odezwała się czarnowłosa.
-To,że jesteś Ślizgonką niczego nie zmienia.Nadal chce Ci pomóc.Żadna z nas na tym nie ucierpni.Jedynie ucierpi Twoja ślizgońska duma.To co idziesz z nami?-mój głos wydawał się spokojny i opanowany,ale w środku rozsadzały mnie emocje.Nie wiedziałam jak się zachowa Pansy.
W jej oczach widać było niepewność,strach i rozpacz.
-Nie dam rady iść.Chyba skręciłam kostkę.-odpowiedziała po paru minutach namysłu.
-Będziemy Cię podtrzymywać.To niedaleko,więc jakoś damy radę-powiedziała Ginny i podała jej rękę.Wzięłam z niej przykład i również podałam rękę Ślizgonce.Kiedy wstawała,z jej ust wydobył się jęk bólu,ale dzielnie stawiała kolejne kroki.Po wędrówce,która zdawała się trwać wieczność dotarłyśmy do mojego domu.W domu nikogo nie było.W kuchni znalazłam kartkę od rodziców.Zostali na tydzień u cioci Sophie.Całe szczęście,że ich nie ma.Będziemy miały więcej czasu do opiekowania się Pansy. Wyjęłam z szafki eliksir słodkiego snu i eliksir  uśmierzający ból.Później przyniosłam jej piżamę. Pansy wykąpała się,przebrała w piżamę,zażyła eliksir na ból kostki i zasnęła od razu w salonie na kanapie.Eliksir nasenny nie był potrzebny.Ruda przykryła Ślizgonkę kocem.Chwilę stałyśmy i patrzyłyśmy jak Pansy spokojnie śpi.
-Chodź Ginny,pora spać.Dziś nic więcej nie możemy dla niej zrobić-objęłam przyjaciółkę ramieniem i poszłyśmy na górę.

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 4

Oto kolejny rozdział. Dziękuję Ci, Eve lin, za komentarz motywujący mnie do dalszego pisania.Ten rozdział jest dla Ciebie!  :)

Przepraszam,że w tym rozdziale zastosowałam trochę inny czas.W końcu zdecyduję się na coś i poprawię wszystkie rozdział.A na razie będzie co ma być ;D
Miłego czytania,
Agata.

czytasz=komentujesz
 
********
 
Budynek klubu Fan Factory  wyglądał jakby był stary i opuszczony. Ale to tylko pozory, bo w środku był to istny raj dla imprezowiczów .Ściany w kolorze beżowym idealnie współgrały z czarnymi kanapami,stolikami i krzesłami przy barze pełnym alkoholu. Neonowe światła były jedynym kolorowy akcentem w klubie.
Draco nie mógł odpędzić się od dziewczyn. Z resztą Blaise też nie mógł narzekać na brak zainteresowania. Przybycie Ślizgonów wywołało małe zamieszanie w klubie,bo każda chciała zatańczyć choć raz z jednym z nich. Chłopcy jak na urodzonych podrywaczy przystało nie protestowali.Wręcz przeciwnie cieszyli się,że mieli tak wielkie powodzenie.  Jednak nawet Ślizgoni nie mogli tańczyć bez przerwy. Gdy nie mieli już sił ,udali się do baru
- Nie wiem jak Ty,ale ja mam już dosyć tych panienek.
-Nie marudź Diable, gdyby nie ja to żadna na Ciebie nie spojrzałaby-odpowiedział ze śmiechem Draco.
- Dzięki,Ty to zawsze potrafisz mnie ...-urwał nagle Blaise i zaczął wpatrywać się w wejściowe drzwi,przez które niedawno weszła rudowłosa piękność w zielonej sukience.
-Stary,co jest?-zapytał Smok,ale przyjaciel odpowiedział mu dopiero po pewnym czasie.
- Ujrzałem Diablicę.Skradła moje serce.
-Nie pierdol głupot tylko pij.Nie wiem czy wiesz,ale wojna wisi w powietrzu,a Ty mi tu o jakiejś lasce gadasz.
- Goń się smoku.Jak chcesz to zgrywaj zimnego drania.Ja idę na poszukiwania mojej Diablicy.Ale na Ciebie też przyjdzie czas- odpowiedział Blaise i ruszył na poszukiwania nieznajomej, nieświadomy tego,że jeszcze dziś jego słowa się spełnią.
 
********
Ledwo weszłyśmy do klubu,a już zostałyśmy porwane do tańca. Nie spodziewałam się tego. Sądziłam,że nie zwrócę niczyjej uwagi. Tymczasem nie mogłam narzekać na brak zainteresowania.
Po pewnym czasie wyszłyśmy na zewnątrz ,aby zaczerpnąć świeżego powietrza.Gdy wróciłyśmy na salę znów nie mogłyśmy się odpędzić od  adoratorów.Koło północy ruszyłam do baru,aby trochę odpocząć.Nagle zgasły wszystkie światła,a po sali rozniósł się głos DJ'a.
-Panie i panowie nadszedł czas  na karaoke. Za chwilę spośród Was wylosuję jedną osobę,która zaśpiewa dla nas! Osobę , nad którą zapali się niebieskie światło,zapraszam na scenę.
Na sali zapanowała zupełna cisza. Każdy oczekiwał nad kim zapali się światło. Po paru minutach oczekiwaniach światło zatrzymało się...na mnie. To ja miałam wyjść na scenę i zaśpiewać. Uwielbiałam śpiew,ale nigdy nie występowałam przed taką publicznością.Miałaś się zmienić Idź to Twoja szansa odezwał się głosik w mojej głowie,a ja postanowiłam go posłuchać. Po chwili znalazłam się na scenie. Podeszłam do Dj'a i powiedziałam mu jaką melodię ma puścić. MUZYKA 
 
Baby when they look up at the sky
We’ll be shooting stars just passing by
You’ll be coming home with me tonight
We’ll be burning up like neon lights

Be still my heart cuz it’s freakin' out, freakin' out, right now
Shining like stars cuz we’re beautiful, we’re beautiful, right now
You’re all I see in all these places
You’re all I see in all these faces
So let’s pretend we’re running out of time, of time
 Gdy ujrzałam neonowe światła nade mną i dobrze bawiących się ludzi pod sceną, wiedziałam,że wybrałam dobrą piosenkę.
 
********
 
Draco siedział przy barze i pił kolejnego drinka. Właśnie zbliżała się północ, gdy po sali rozległ się głos DJ'a:
-Panie i panowie nadszedł czas  na karaoke. Za chwilę spośród Was wylosuję jedną osobę,która zaśpiewa dla nas! Osobę , nad którą zapali się niebieskie światło,zapraszam na scenę.
Merlinie, ale ci mugole mają rozrywki-pomyślał znudzony Smok.
Jego rozmyślania przerwały wiwaty i głośne okrzyki. Po reakcji tłumu domyślił się, że już znalazła się "ofiara" tej durnej zabawy. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki melodii, więc Ślizgon odwrócił się w stronę sceny, a to co tam zobaczył zaparło mu dech w piersi. Zgrabne nogi i sukienka podkreślająca kształty przyciągnęły jego wzrok. Długie, proste włosy okalały piękną twarz. A duże oczy hipnotyzowały spojrzeniem. Na dodatek wszyscy na sali byli zachwyceni jej głosem. Dziewczyna roztaczała wokół siebie magiczną aurę. Draco od razu wyczuł,że Jego Bogini  ma coś wspólnego z magią. Niestety nie dane było mu dłużej się nad tym zastanawiać,bo z wybiciem godziny dwunastej Bogini skończyła śpiewać i wtopiła się w tłum ludzi. Smok próbował ją odszukać,lecz zamiast niej napotkał Diabła,który przybity nieudanym poszukiwaniem Diablicy zapragnął wrócić do domu.